Mogłoby się nam wydawać ze względu na rozwijającą się w tym roku pandemię koronawirusa, która to odciska swoiste piętno na naszym codziennym życiu, co raz wprowadzane są bowiem nowe przepisy dotyczące walki z COVID-19, że spadła na nas nagle swego rodzaju apokalipsa wirusów, że nastały czasy wirusów, czy tak jest? Mikroorganizmy i drobnoustroje towarzyszą nam od zawsze i są wszędzie. Codziennie oddychamy nimi, dotykamy je i spożywamy. Nie można uniknąć kontaktu z nimi, nie można ich lekceważyć ale czy powinniśmy się bać? Zachowując odpowiednie zasady higieny i środki ostrożności, a przede wszystkim posiadając właściwą wiedzę na ich temat, jesteśmy w stanie z nimi walczyć, nawet z tymi najgroźniejszymi. Wirusy (łac. virus „trucizna, jad”) to niewielkie, średnio około kilkudziesięciu nanometrów (1 nm = 1 milionowa milimetra), cząstki zakaźne infekujące wszystkie formy życia, niezdolne do namnażania się poza komórką gospodarzem. Wirusy nie mają struktury komórkowej, własnych układów metabolicznych, nie zalicza się ich do organizmów żywych. Najprostsze wirusy są zbudowane z białka i kwasu nukleinowego stanowiącego ich genom, w którym zawarta jest informacja potrzebna do wytworzenia cząstek potomnych a do namnażania wykorzystują maszynerię komórki będącej żywicielem. Wirusy nie przetrwają w organizmie, w którym układ immunologiczny jest sprawny a zatem o tym jakie wyrządzi szkody decyduje odporność organizmu. Odporność to jedna sprawa ale nie mniej ważna jest profilaktyka i ograniczanie możliwości przenoszenia się wirusa do organizmów, wektory jego transmisji. Infekcje wirusowe w przeciwieństwie do bakteryjnych nie są podatne na leczenie antybiotykami. Jedynym skutecznym sposobem leczenia infekcji wirusowych jest sprawny układ immunologiczny, który może być stymulowany np. szczepieniami. Antybiotyki działają na zasadzie zaburzenia cyklu życiowego lub metabolizmu bakterii, wirusy nie posiadają własnego metabolizmu, dlatego tu są nieskuteczne.
W przypadku wirusów sprawdza się powiedzenie „lepiej zapobiegać niż leczyć”.Po tym ogólnym wstępie na temat wirusów skoncentrujmy się na aspektach niezwykle ważnych dla naszych hodowców. Główny Lekarz Weterynarii poinformował 13 sierpnia bieżącego roku, że Polska odzyskała status kraju wolnego od wysoce zjadliwej grypy ptaków (HPAI). To dobry komunikat i cieszy ale nie zwalnia hodowców i producentów drobiu od działań profilaktycznych i stosowania zasad bioasekuracji. Trwa sezon migracji dzikiego ptactwa i grypa ptaków może nam zagrozić z kierunku wschodniego. W sierpniu i we wrześniu w Kazachstanie stwierdzono 7 ognisk HPAI u drobiu i 86 przypadków u dzikich ptaków, a w Rosji 46 ognisk u drobiu i osiem przypadków u dzikich kaczek i łabędzi. Region ten jest znanym, jesiennym szlakiem migracji dzikiego ptactwa wodnego do Europy, co sprzyja ryzyku wystąpienia nowych ognisk grypy ptaków, w tym również w Polsce.
Stąd apel do każdego hodowcy, niezależnie od wielkości posiadanego gospodarstwa o bezwzględne przestrzeganie zasad bioasekuracji w celu maksymalnego ograniczenia możliwości przeniesienia wirusa grypy ptaków i ochrony własnych gospodarstw. Informacje z ostatnich dni wskazują na taką możliwość. 14 października potwierdzona została obecność wirusa H5N8 u kilku ptaków dzikich, m.in. łabędzi, kaczek i czapli w jednym z parków narodowych w Izraelu a już 20 października potwierdzono obecność wirusa grypy u łabędzi w Holandii by kilka dni później potwierdzić jego obecność na fermie drobiu utrzymującej prawie 36 tys. sztuk kurcząt rzeźnych zlokalizowanej w środkowej Holandii.
Sytuacja jest poważna i stanowi realne zagrożenie dla produkcji drobiu w Polsce, w tym dla eksportu polskiego mięsa drobiowego. Jednocześnie przypominamy, że zakażenie następuje głównie drogą oddechową i pokarmową. Najbardziej prawdopodobnym źródłem zakażenia drobiu domowego jest więc bezpośredni lub pośredni kontakt z wędrującymi ptakami dzikimi, zwykle ptactwem wodnym. Rozprzestrzenienie wirusa może następować również poprzez zanieczyszczoną paszę, wodę, nawóz, ściółkę, słomę, sprzęt i środki transportu. Bardzo ważną rolę odgrywa człowiek, który przez zanieczyszczone ubranie, obuwie, sprzęt i produkty może przyczynić się do nieświadomego rozprzestrzeniania choroby. Ostatnia epidemia grypy ptaków pojawiła się w Polsce na przełomie grudnia ub.r. i stycznia br. W sumie wykryto 35 ognisk tej choroby, głównie w stadach kaczek i indyków.
Branża drobiarska obawia się najgorszego. W Polsce zakazuje się np. pojenia drobiu oraz ptaków utrzymywanych przez człowieka wodą ze zbiorników, do których dostęp mają dzikie ptaki, a także wnoszenia i wwożenia na teren gospodarstwa, gdzie jest drób, zwłok dzikich ptaków lub tusz ptaków łownych. Pasza dla ptaków musi zaś być przechowywana, tak aby nie miała kontaktu z dzikimi ptakami oraz ich odchodami. Nakazuje się także wyłożenie mat dezynfekcyjnych przed wejściami i wyjściami z budynków inwentarskich. Osoby wchodzące do budynków inwentarskich, w których jest utrzymywany drób, muszą zakładać odzież ochronną oraz obuwie ochronne, a także stosować zasady higieny osobistej a także czyścić i odkażać sprzęt oraz narzędzia.
Ponadto, osoby, które w ciągu ostatnich 72 godzin uczestniczyły w polowaniu na ptaki łowne, nie mogą wykonywać czynności związanych z obsługą drobiu. Główny Lekarz Weterynarii rekomenduje hodowcom drobiu podjęcie wszelkich możliwych działań na rzecz wzmocnienia bioasekuracji w stadach drobiu. HPAI ma duże znaczenie ekonomiczne. Straty wynikają nie tylko z faktu, że wirus może wywoływać zachorowania i bardzo wysoką śmiertelność lecz także z tego, że kraj, w którym pojawi się choćby jedno ognisko grypy, nie może eksportować drobiu i produktów pochodzenia drobiarskiego co najmniej z regionu, w którym choroba się pojawiła. Grypa może występować u wszystkich gatunków drobiu i wielu gatunków dzikich ptaków. Niekiedy zakażeniu może ulec też człowiek, ale są to sytuacje bardzo rzadkie i w praktyce ograniczone do Azji i Afryki, jednak należy stwierdzić, że dotychczas nie stwierdzono zachorowań spowodowanych wirusem grypy H5N8 u człowieka. Wyróżnia się wiele odmian wirusa grypy, które oznaczane są symbolami, takimi jak np.H5N1 czy H5N8. Wirusy grypy bardzo szybko mutują, a to sprawia, że skuteczność szczepionek jest bardzo ograniczona. Dlatego jak na razie jedyną efektywną bronią w walce z grypą ptaków
Poza szybkim tempem mutacji, wirus posiada szereg innych niekorzystnych cech. Na przykład długo przeżywa w niskich temperaturach: w temperaturze +4°C (temperatura lodówki) ponad 2 miesiące, a w zamrożeniu wiele miesięcy, a nawet lat. Zatem mylny, choć bardzo rozpowszechniony, jest pogląd, że „zima wymrozi” wirusy grypy. Wirus jest zdradliwy również z tego względu, że u jednych ptaków (np. kur czy indyków) może powodować bardzo gwałtowny przebieg i wysoką śmiertelność, podczas gdy inne gatunki (np. kaczki czy gęsi) czasami chorują, a niekiedy pozostają zdrowe. W tym samym czasie wirus może się u nich niepostrzeżenie namnażać i mogą one stanowić „ciche” źródło zakażenia dla wrażliwych ptaków. Na szczęście wirus grypy posiada też kilka słabych punktów, jest on wrażliwy na wysoką temperaturę i pod działaniem 70°C ginie prawie natychmiast. Dlatego też drób i jaja właściwie upieczone, usmażone lub ugotowane są w pełni bezpieczne. Wirusa skutecznie eliminują powszechnie stosowane środki dezynfekcyjne, mydło i detergenty. Zachowanie podstawowych zasad higieny, częste mycie rąk ciepłą woda z mydłem, dezynfekcja pomieszczeń inwentarskich, są prostymi, a jednocześnie bardzo efektywnymi sposobami zapobiegania grypie.
Nie można tu nie wspomnieć o innej chorobie wirusowej afrykańskim pomorze świń (ASF), z wirusem tej choroby zmagamy się już siódmy rok a efekty nie nastrajają optymizmem. W ubiegłych latach liczne przypadki ASF u dzików w Polsce /prawie 5800, w latach odpowiednio 30, 50, 80, 741, 2443, 2420/ oraz to, że coraz większy jest też obszar kraju objęty tym wirusem, przekroczył granicę Wisły i dotarł on już na obszar woj. lubuskiego, wielkopolskiego i dolnośląskiego, w sumie zanotowano 261 ognisk w stadach świń /odpowiedni w latach 2, 1, 20, 81, 109 i 48 tej choroby/, potwierdzają, że nadal trzeba nie tylko kontynuować walkę z ASF ale jeszcze ją nasilić, szczególnie jeżeli chodzi o jej szerzenie się wśród dzików, tak by dosłownie uratować kolejne gospodarstwa. utrzymujące świnie.
Od początku bieżącego roku do końca października na obszarze Polski potwierdzono 3456 przypadków afrykańskiego pomoru świń w populacji dzików, oraz 103 ogniska pomoru w stadach trzody chlewnej. To znacznie więcej niż w latach ubiegłych i jeszcze z pewnością te dane wzrosną. Choroba pojawiła się w warmińsko-mazurskim, podlaskim, mazowieckim, lubelskim, podkarpackim i lubuskim. W cieniu protestów i politycznych zawieruch w zaciszach małych gospodarstw rolnych mają miejsce dramaty.
Z analizy tzw. protokołów epizootycznych wynika, że głównymi przyczynami kolejnych ognisk afrykańskiego pomoru świń nie są tylko dziki, chociaż ich udział w rozprzestrzenianiu się tego wirusa jest ogromny, /koniecznie jest zintensyfikowanie odstrzału sanitarnego/ ale i niestosowanie się przez rolników do zasad bioasekuracji. Jak zabezpieczyć się przed ASF:
I na koniec musimy zdawać sobie sprawę, że wirusy były, są i będą, bowiem są one częścią naszego mikroświata. Ze swej strony możemy jednak, możliwie na ile się tylko da, ograniczyć możliwości ich rozprzestrzeniania a w gospodarstwach bezwzględnie stosować kwarantannę, zasady bioasekuracji i dezynfekcję. Te działania należy stosować nawet wtedy gdy żaden wirus się nie uwidacznia.