Osiem państw Unii Europejskiej już przekroczyło swoje cele udziału energii ze źródeł odnawialnych na 2020 rok. W przewadze to kraje Europy Środkowo-Wschodniej. Polska traci ostatnich partnerów do walki przeciwko polityce energetyczno-klimatycznej UE.
Unijny lider – Szwecja – wytwarza już ponad 50% energii ze źródeł odnawialnych (OZE). a Finlandia, Łotwa i Austria przynajmniej trzecią część. Łączny udział OZE w całej wspólnocie przekroczył już 16%. Natomiast Polska, z udziałem 11,45%, znalazła się na 20. miejscu na 28 państw Unii – wynika z opublikowanych wstępnych danych Eurostatu za 2014 rok.
Już osiem państw UE przekroczyło swoje indywidualne cele na 2020 rok. Co ciekawe, oprócz dwóch skandynawskich liderów – Szwecji i Finlandii – oraz słonecznych Włoch, pozostałe pięć państw to nowi członkowie Unii – Estonia (25%), Rumunia (24%), Litwa (24%), Bułgaria (18%) oraz Czechy (13%). Blisko realizacji celów na 2020 rok są już także Łotwa, Chorwacja, Słowenia i Słowacja. W Europie Środkowo-Wschodniej najdalej od celu są Polska i Węgry.
Jednak zarówno Warszawa, jak i Budapeszt są dużo powyżej wymaganych celów śródokresowych. W obu krajach rozwój OZE jednak wyhamowuje, a na Węgrzech w ostatnich latach wręcz spadł. Dlatego oba państwa – zdaniem raportu Komisji Europejskiej z roku 2014 – mogą mieć problem z osiągnięciem swoich celów do końca 2020 roku. Przypomnijmy, że w przypadku Polski oznacza to 15% udział „zielonej” energii, podczas gdy cała wspólnota chce do końca dekady osiągnąć 20% udział.
Czarna wizja „zieleni”
Gorzej od nas radzi sobie tymczasem kilka państw wysokorozwiniętych – m.in. Wielka Brytania, Francja, Irlandia i Holandia. Ten ostatni kraj w ciągu dekady zrealizował jedynie 40% planowanego rozwoju OZE do 2020 roku.
Holenderski problem z realizacją unijnych celów to przy okazji zły prognostyk dla Polski. Holandia była jednym z pierwszych państwa na świecie, które wprowadziły tzw. aukcje OZE, a więc system wsparcia w którym pomoc państwa dostaje inwestor, który będzie oczekiwał najmniejszej pomocy. Podobny system od 1 lipca będzie obowiązywać w Polsce.
Także „zielony” sukces krajów z naszego regionu ma „czarne” odcienie. Źle skonstruowane systemy wsparcia, które nie reagowały odpowiednio szybko na spadające ceny instalacji OZE, doprowadziły do eksplozji inwestycji, za którymi podążyły eksplozje kosztów dla odbiorców. W 2010 roku stało się tak z inwestycjami w farmy fotowoltaicznej w Czechach i na Słowacji, czego konsekwencją były dwucyfrowe wzrosty opłat za dystrybucję energii i drastyczne cięcia wsparcia. Zbyt duże dopłaty do OZE były także jedną z przyczyn wzrostu cen energii w Bułgarii do tego stopnia, że częściowo przyczyniły się do upadku rządu.
Jednak bez względu na błędy w politykach wsparcia OZE, szybki rozwój „zielonej” energetyki w państwach naszego regionu to wyraźny sygnał, że polski rząd ma coraz mniej sojuszników w walce z europejską polityką energetyczno-klimatyczną. Boleśnie przekonał się już o tym gabinet Ewy Kopacz, gdy w połowie 2015 r. Czesi ostatecznie nie poparli Polski w głosowaniu nad datą wejścia w życie mechanizmu podnoszącego ceny uprawnień do emisji dwutlenku węgla. Czeski rząd zmienił front na kilka dni przed oficjalnym przyjęciem nowej polityki energetycznej. Zgodnie z nią udział węgla brunatnego – aktualnej podstawy systemu energetycznego Czech – ma być radykalnie zmniejszany dzięki energetyce atomowej i odnawialnej oraz poprawie efektywności.
Autor: Jakub Cofała
Źródło: wysokienapiecie.pl