"Zamierzam teraz dokonać korekty, jeśli chodzi o ustawę o OZE, która powolutku wchodzi w życie i położyć znacznie większy nacisk na biogazownie, których w tej chwili w Polsce prawie nie ma" - zasygnalizował Krzysztof Tchórzewski, szef nowopowstałego Ministerstwa Energetyki.
Minister energii rozmawiał w sobotę wieczorem z PAP w kontekście przyjęcia przez blisko 200 krajów konwencji klimatycznej ONZ porozumienia, które ma zatrzymać globalne ocieplenie na poziomie "znacznie poniżej 2 stopni Celsjusza".
Zapowiadając zmiany w ustawie o OZE, Tchórzewski powołał się m.in. na dane z których wynika, że w Polsce działa nieco ponad 60 biogazowni, podczas gdy w Niemczech prawie 2 tys., a w Czechach blisko tysiąc. "Więc w tej dziedzinie, biorąc pod uwagę ilość użytków rolnych, możliwości uprawy kukurydzy itd., to jest kierunek, który musimy wzmocnić, jeżeli chodzi o nasze efekty energetyczne" - uznał.
Tchórzewski zasygnalizował, że "w ustawie trzeba będzie inaczej ustawić ekonomię".
Minister zwrócił też uwagę, że biogazownie służą także "pewnej ochronie lokalnej" - utylizując gnojowicę. Ponadto każda biogazownia zatrudnia od kilku do kilkunastu osób, podczas gdy wiatraki - po wybudowaniu - nikogo.
Temat biogazowni pojawił się m.in. w kampanii przed wyborami do parlamentu. Wprowadzenie korzystnych przepisów dla biogazowni zapowiadała m.in. Zjednoczona Lewica. W kampanii PiS zapowiadało, że odnawialne źródła energii będą uzupełnieniem polskiego miksu energetycznego opartego przede wszystkim o węgiel.
Istniejące polskie biogazownie znalazły się w bardzo trudnej sytuacji m.in. z powodu drastycznego spadku cen tzw. zielonych certyfikatów, czyli mechanizmu wsparcia dla źródeł OZE. W ub. roku, średnia cena wynosiła jeszcze 186,53 zł/MWh. W lipcu br. zdarzały się takie dni, kiedy kosztowały one poniżej 100 zł. Powodem tej przeceny jest nadpodaż certyfikatów wynosząca około 15 TWh, czyli około 10 proc. rocznego zużycia energii w Polsce. (źródło: wnp.pl)